wedrowki.radom.pl

Białobrzegi – Prażmów 120 km

Data: 03.05.2015

Białobrzegi – Falęcice – Promna – Kolonia Promna – Pnie – Zbrosza Mała – Daltrozów – Zbrosza Duża – Koziegłowy – Łychowska Wola – Łychów – Tworki – Boglewice – Wola Boglewska – Czersk – Jasieniec – Kurczowa Wieś – Olszany – Częstoniew B – Falęcin – Przyłom – Budziszynek – Gliczyn – Budziszyn – Chynów – Drwalew – Pieczyska – Marianów – Dobrzenica – Prażmów – Gościeńczyce – Mirowice-Parcela – Lesznowola – Kośmin – Szczęsna – Wola Worowska – Worów – Dobryszew – Odrzywołek – Grudzkowola – Skurów – Oczesały – Widów – Lewiczyn – Wola Lewiczyńska – Romanów – Goszczyn – Jadwigów – Przybyszew – Pacew – Korzeń – Białobrzegi

Niedzielna wycieczka od samego rana stała pod niewielkim znakiem zapytania. Zastanawiałem się czy pogoda będzie sprzyjać kolejnej rowerowej wyprawie. Prognozy pogody zapowiadały temperaturę powietrza w granicach do szesnastu stopni Celsjusza, plus ewentualne cztery stopnie do góry przy świecącym słońcu. Choć synoptycy z ICM-u zapowiadali, że słońca tego dnia nie zabraknie to już z samego rana miałem wątpliwości co do zasadności ich prognoz. Niebo było pokryte chmurami w całości. Gdy udało mi się wreszcie wyjechać na rower, to było kilka minut przed godziną jedenastą. Dość późno jak na rozpoczęcie wycieczki. Nie zrażając się późną porą wyjechałem w stronę Promnej ku nowym przygodom.

W tej opowieści nie zabraknie wspaniałych chwil spędzonych przy dworkach i pałacach Ziemi Grójeckiej. Uroku dodadzą mijane wiosenne sady bogate w białe i nie tylko białe kwiaty pąków. Jeżeli ciekawi Was co spotkało mnie po drodze i z jakimi sytuacjami zmierzyłem się tym razem to zachęcam do miłej lektury niniejszej relacji.

Weekend majowy to dla wielu osób okazja do wypoczynku. Ja uznając aktywność fizyczną połączoną z turystyką za najlepszą formę wypoczynku udałem się w niezwykłą tego dnia trasę. Pamiętam jeszcze jak kilkanaście lat temu zawsze na początku maja wraz z przyjaciółmi wyruszaliśmy na wycieczki. Dziś mając w pamięci sentyment do tamtych wyjazdów bardzo chętnie spędzam ten czas właśnie na rowerze.

Pierwsze kilometry mijały mi szybko, chodź byłem trochę zawiedziony pogodą. Niestety gdy słońce chowało się za chmurami robiło się chłodno i przyjemność z jazdy rowerem trochę spadała. Miałem cały czas nadzieję, że sytuacja pogodowa się jeszcze unormuje w ciągu kolejnych godzin dnia. Po niespełna około dwudziestu kilometrach nie przerwanej jazdy dotarłem do wsi Wola Łychowska, gdzie mogłem obejrzeć dwór z I poł. XIX wieku. Niestety pierwszy tak ciekawy obiekt okazał się być w rękach prywatnych i musiałem zadowolić się zrobieniem fotografii ze znacznej odległości.

Szybko udałem się w dalszą drogę. Kolejną miejscowością były Boglewice, gdzie czekał na mnie kolejny dworek. Szybko zauważyłem park dworski i ogrodzenie. Przy głównej furcie stał akurat pewien mężczyzna. Zapytałem się go czy jest możliwość obejrzenia obiektu. Jegomość przecząco pokręcił głową dając mi do zrozumienia, że i tym razem nie będzie mi dane bliższe poznanie mijanego zabytku, który także znajdował się w tzw. rękach prywatnych. Obejrzałem więc kościół p.w. Przemieniania Pańskiego i ruszyłem w dalszą drogę.

Po dość krótkim czasie dotarłem do Woli Boglewskiej. Już z daleka zauważyłem przepiękny neorenesansowy pałac z przełomu XIX i XX wieku. Oczom moim ukazały się także czerwone tabliczki na budynku świadczące o tym, że budynek jest własnością gminy i najprawdopodobniej znajduję się w nim placówka oświatowa. Beztrosko zacząłem zbliżać się swoim rowerem bliżej budynku, aż tu nagle zaczęły szczekać dwa psy biegnące w moim kierunku. Zastawiłem się tradycyjnie rowerem i zacząłem wycofywać. Do hałasujących już psów dołączyły jeszcze dwa z za płotu z prawej strony i dwa z za płotu z lewej strony. Razem sześć sztuk psów obszczekujących mnie. Po chwili wyszli właściciele psów biegających wokół mnie. Udało mi się grzecznie przeprosić za zamieszanie i porozmawiać z właścicielami psów. Jeden z panów nawet oprowadził mnie po okolicy pałacu. Szkoła przestała istnieć w tym miejscu już siedem lat temu a budynek teraz popada w coraz większą ruinę. Sam nie wiem co lepsze: zamknięty ale zadbany dwór którego nie można obejrzeć, czy może zaniedbany i niszczejący z możliwością bliższego poznania. Powiem szczerze, że każda opcja jest dobra a ta druga wydaje się bardzo ciekawa, ponieważ takie dwory popadające w niepamięć mają swój niepowtarzalny charakter, który chciało by się poznać bliżej i szkoda, że trzeba jechać dalej. Zrobiłem sporą ilość zdjęć i bardzo zadowolony ruszyłem w stronę Jasieńca.

Jasieniec mnie rozczarował, spodziewałem się kolejnego ciekawego dworu. Oczywiście jest jeden ale niedostępny dla zwiedzających i w dodatku także podniszczony przez czas. Obejrzałem XIX wieczny budynek z dalszej odległości i ruszyłem dalej. W Kurczowej Wsi z dalszej odległości obejrzałem jeszcze jeden dworek będący w rękach prywatnych. To samo spotkało mnie w Falęcinie i Budziszynie przy kolejnych dworkach. Zastanawiałem się czy tego dnia uda mi się obejrzeć jeszcze jakiś dworek z bliska.. nie poddawałem się i jechałem dalej. Słońce coraz częściej wyglądało z za chmur i jechało się coraz przyjemniej.

W Chynowie miło zaskoczyłem się oglądając piękny modrzewiowy kościółek p.w. Świętej Trójcy z początku XVII w. Jest to najstarszy modrzewiowy kościół na Mazowszu. Przy kościele zrobiłem sobie kolejną dłuższą przerwę. Zorientowałem mapę i uzupełniłem energię zjadając czekoladowego batonika. Po chwili ruszyłem w dalszą podróż. W kolejnej mijanej miejscowości (Drwalewie) znajduje się piękny pałac będący niestety niedostępny. Zrobiłem fotografię z oddali i podjechałem pod późnobarokowy kościół p.w. św. Piotra i Pawła. Jechałem dalej określając już swój cel, że chcę dotrzeć do Prażmowa w powiecie piaseczyńskim.

Po drodze zatrzymałem się jeszcze w Pieczyskach przy Sanktuarium Matki Bożej Pieczyskiej. Po chwili ruszyłem dalej. Do celu jakim był Prażmów dotarłem po kolejnych minutach jazdy. Zatrzymałem się na początku przy kościele parafialnym. Następnie postanowiłem poszukać zaznaczony na mapie dworek. Okazało się, że jest w rękach prywatnych, ale brama broniąca do niego dostępu jest otwarta. Postanowiłem zapytać się miejscowych ludzi, czy jest możliwość obejrzenia dworku. Po krótkim wywiadzie środowiskowym dowiedziałem się, że dworek jest opuszczony i można go obejrzeć, trzeba jednakże uważać na występujące czasowo w sąsiedztwie budynku libacje alkoholowe. Zachęcony nowymi informacjami szybko obejrzałem klasycystyczny XIX wieczny dwór należący niegdyś do rodziny Ryxów. Do niedawna w miejscu tym znajdował się ośrodek zdrowia w którym mieszkał i przyjmował lekarz. Dziś budynek popada w ruinę. Za dworkiem faktycznie w zarośniętym parku dworskim znalazłem ślady po picu alkoholu. Świadczyły o tym butelki, jedna jeszcze niewypita ze słodkim napojem. Wyglądało to jakby ktoś na chwilę odszedł. Postanowiłem więc opuścić to miejsce z obawy przed powrotem stałych bywalców.

Była godzina szesnasta a ja do domu miałem jeszcze długą powrotną drogę. Opłacało się jednak przyjechać do Prażmowa, ale teraz trzeba było ustalić jakiś sprawny plan powrotu tak aby nie wjeżdżać w zapchany Grójec. Po drodze w Kośminie obejrzałem jeszcze jeden dworek – niestety tylko z za płotu. Kluczyłem między miejscowościami co jakiś czas spoglądając na mapę. Mijałem kolejne sady. Utkwiła mi w pamięci wieś Odrzywołek w okolicy Grójca, gdzie wśród niezliczonych ilości sadów znajdowały się dwa niewysokie bloki mieszkalne. Podróż mijała mi szybko. Chciałem już bez dłuższego zatrzymywania się dotrzeć do domu. Nawet nie spodziewałem się, że za chwilę spotka mnie poważne niebezpieczeństwo.

Jechałem przez wieś Skurów. Tam przy jednej z posesji z za bramy zaczął na mnie szczekać duży pies rasy rottweiler. Jechałem dalej aż tu nagle zauważyłem, że za około trzydzieści metrów znajduje się otwarta brama a pies nadal agresywnie za mną biegnie w kierunku właśnie tej bramy. Zatrzymałem się gwałtownie i zawróciłem. Pies na szczęście zrobił to samo i pobiegł za mną z powrotem nie widząc otwartej bramy. Niewiele brakowało, żeby ten pies wyskoczył przez bramę a w tedy nie wiem czy zastawianie się rowerem coś by mi dało. To pierwsza taka sytuacja w której jestem pewien, że pies nie miał dobrych zamiarów. Całe szczęści szybko zorientowałem się w sytuacji i udało mi się wyjść z niej cało. O ile chodzi o małe psy to przeważnie są niegroźne ale na sam widok tego psa można było poczuć się naprawdę zagrożonym.

W Goszczynie zaplanowałem powrót przez Przybyszew tak aby nie wracać na ostatnim odcinku tą samą drogą co w ubiegłym tygodniu. Za Przybyszewem w Pacewie zjechałem stromo w dół w dolinę rzeki Pilicy i przeprawiłem się wąskim mostem na drugą stronę. Jechałem po drodze szutrowej, która po chwili zamieniła się na drogę polną a później na zwykłą podmokłą polanę. Początkowo próbowałem trzymać się śladów traktora, które po pewnym czasie też gdzieś zniknęły. Chwilami było tak mokro, że musiałem prowadzić rower. Słońce świeciło już bardzo nisko nad horyzontem i nastał urokliwy wieczór. Ja się nie mogłem doczekać jakiejś normalnej drogi. W końcu udało mi się przeprawić przez kolejny ciek wodny po prowizorycznym mostku i znalazłem się na piaszczystej drodze prowadzącej do wsi o nazwie Korzeń. Z tego miejsca do domu było już tylko parę kilometrów po niestety ruchliwej drodze krajowej nr 48. W domu byłem równo o godzinie dwudziestej.

Podsumowując była to kolejna wycieczka z dużą ilością dworków. Naliczyłem ich około dziesięciu i choć tylko dwa mogłem zobaczyć z bliska to uważam, że warto było poznać kolejną okolicę. Początek maja jest wspaniałym czasem na obserwację przyrody, która mocno już rozbudzona po zimie, może niezwykle cieszyć oko i inne nasze zmysły.