wedrowki.radom.pl

Rajd z Jedlni Letnisko do Lesiowa 27 km IV.2006

 

Minęło już kilka lat od czasu spędzonego w harcerstwie, wspólnych wyjazdów, biwaków i śpiewogrania. W swoich wspomnieniach wiele razy wracam do tamtych dni, a to co najbardziej utkwiło w mojej pamięci, to piesze wędrówki po bezkresnych lasach i polach. Podczas tegorocznej zimy wpadłem na pomysł wypadu do lasu, chociażby tylko na jeden dzień. Gdy poczułem nadchodzącą wiosnę, pragnienie realizacji zamierzonej eskapady stało się z każdym dłuższym dniem coraz bardziej silniejsze. Nadszedł w końcu długo oczekiwany przeze mnie czas, gdy stwierdziłem : “JA chcę do lasu i to jutro”. Namawiałem kilku znajomych, będących jeszcze z czasów harcerskich, żeby wybrali się ze mną na ten rajd.

Trasa była niedługa, jednodniowa i co ważne w bliskiej okolicy Radomia. Termin wypadł na tygodniu, więc nikogo nie zachęciłem do tego stopnia, żeby na szlaku nie znaleźć się samemu. W jednej chwili spełniły się zimowe marzenia, gdy wczesnym rankiem udałem się na dworzec PKP w Radomiu. Wędrówka zaczynała się z dworca PKP Jedlni – Letnisko a docelowo kończył się również na dworcu PKP w Lesiowie położonym w odległości jednej stacji kolejowej od Radomia ( taka trasa powodowała, że na pierwszy raz koszty transportu na start i powrót z trasy zostały ograniczone do minimum).

Jak tylko znalazłem się na szlaku w lesie, mimo samotnej wędrówki ogarnęła mnie radość. Niesamowicie było poczuć jak spełniają się marzenia. Bez względu na to czy jest to wielkie czy małe marzenia, radość zawsze jest podobna. Tego dnia moje małe marzenie się spełniało w całej swojej okazałości. Byłem w lesie, przemierzałem kilometry podziwiając budzącą się po zimie przyrodę. Po przejściu 2,5 km znalazłem się w rezerwacie przyrody “Jedlnia” położonym w sąsiedztwie zalewu potocznie nazywanego Siczki. Dolina którą przechodziłem porośnięta była starym lasem mieszanym z wysokimi chronionymi już przed II wojną światową sosnami. Był to tzw. Las saperski, który był przeznaczony na budowę mostów. Na terenie rezerwatu zatrzymałem się na chwilę przy mogiłach zakładników pomordowanych w latach 1939-40 przez hitlerowców. Wizyta w tym rezerwacie wywołała we mnie uczucie zadumania i refleksji, nad mogiłami ludzi, którzy zginęli za moją wolność. Dzięki ludziom którzy walczyli o wolną Polskę mogłem wędrować beztrosko po tym lesie. Znalazłem się w miejscu pełnym uroku, ale i nawołującym do przemyśleń. Idąc dalej mijałem małe miejscowości położone przy skraju Puszczy Kozienickiej. Były to: Kolonka, Kieszek, Huta, Zadobrze, Stoki. Za wioską Stoki, opuściłem czarny szlak turystyczny, który w tym miejscu dobiegał końca.

Postanowiłem wejść głębiej do lasu na około 2 km. Gdzie moim oczom ukazało się w odległości od zwartej ściany lasu samotnie stojące drzewo na którym umieszczona była strażnica. Jak tylko ją zobaczyłem, stwierdziłem, że musze tam się znaleźć. Nie minęło dużo czasu, gdy podziwiałem otaczającą mnie okolice z dość dużej wysokości strażnicy. Widok był niesamowity. Może nie były to Połoniny w Bieszczadach, czy Dolina Pięciu Stawów w Tatrach, ale dla tego widoku warto było marzyć całą zimę. W tedy na tym drzewie postanowiłem, że takich wypraw musi być więcej. Długo siedziałem podziwiając ciekawe widoki, aż poczułem pustkę w żołądku, na skutek czego wypatrzyłem dogodne miejsce na rozpalenie ogniska, na którym upiekłem kiełbasę. Gdy zapłonął ogień stwierdziłem po raz kolejny tego dnia, jak wspaniałym pomysłem był ten wypad. Po tym dłuższym postoju, ruszyłem w dalszą drogę wracając się do traktu Drogi Królewskiej która prowadziła czerwonym szlakiem przez niesamowity las czternaście kilometrów do Lesiowa. Wędrując samotnie miałem czas na wiele przemyśleń, co było dodatkowym plusem tego jednodniowego wypadu. Myślałem w tedy o tym, że chce poznać lepiej swoją okolicę, którą uważam za nie pozbawioną walorów turystycznych, lecz wprost przeciwnie. Wystarczy się tylko dobrze rozejrzeć i chcieć dostrzec to co nas otacza. Uważam, że nawet w najmniejszej i najskromniejszej rzeczy można dostrzec coś wartościowego i pięknego. Taki właśnie był ten rajd i mimo, że nie mam z niego żadnych fotografii to myślę, ze pozostanie na długo w pamięci. Gdy wróciłem około godziny 18:00 do Radomia byłem zmęczony, ale szczęśliwy.

 

waszkawaszka

map1