Nowy Gózd – Stary Gózd – Grodzisko – Nowe Zawady – Obózek – Bierwce – Godzisz – Wola Bierwiecka – Bartodzieje – Borki Lisowskie- Lisów – Wsola – Piastów – Kamińsk – Dąbrówka Podłężna – Taczów – Zakrzew – Gulinek – Stefanów – Piaski – Przytyk – Zameczek – Podgajek – Suków – Kaszewska Wola – Kaszów – Siemieradz – Stary Kobylnik – Sopot – Nowy Gózd
- DST 90.00km
- Czas 06:28
- VAVG 13.92km/h
- VMAX 35.34km/h
- Temperatura 24.0°C
- Kalorie 4176kcal
- Podjazdy 374m
Z Nowego Gozdu wyjechałem kilka chwil po godzinie trzynastej, tradycyjnie już po zjedzeniu obiadu. Tego dnia na wycieczkę wybrałem się sam. W planach miałem dotrzeć w okolice Woli Bierwieckiej, gdzie postanowiłem odnaleźć w lesie zaznaczone na mapie pozostałości po obozie szkoleniowym Wermachtu z czasów II wojny światowej. Kolejne kilometry miałem planować już na bieżąco patrząc na mapę i wybierając ciekawe miejsca.
Za Grodziskiem zjechałem z asfaltowej drogi w polną, która za pewien czas zamieniła się w leśną. Nie przejechałem jeszcze 10 kilometrów a już zdążyłem się porządnie zmęczyć z powodu nawierzchni po jakiej jechałem. Co jakiś czas zakopywałem się w piachu i musiałem się zatrzymywać i przez kilka metrów wyprowadzać rower na twardszy grunt. Takich sytuacji tego dnia miałem jeszcze bardzo dużo. Ominąłem większą część Bierwiec i za torami wjechałem w las szukać pozostałości obozu szkoleniowego Wermachtu. Las którym jechałem wydał mi się bardzo tajemniczy. Nie wiem czy nastawiłem się podświadomie wiedząc jakiego miejsca szukam, czy może faktycznie miejsce było trochę niedostępne. Las w którym kluczyłem szukając wcześniej wspomnianego miejsca był bardzo gęsty i pomimo swoich raczej niezbyt dużych rozmiarów powodował niepewność wśród osób znajdujących się w nim aktualnie. Miejsca obozu niestety nie odnalazłem i chcąc nie tracić więcej czasu udałem się w dalszą drogę. Kolejnym celem było odnalezienie pozostałości niemieckiej strzelnicy z II wojny światowej, która została zlokalizowana za Wolą Bierwiecką. Tego miejsca także nie odnalazłem i nie chciało mi się więcej kluczyć i szukać tracąc czas.
Po niedługim czasie dotarłem do miejscowości Bartodzieje, w której chciałem zobaczyć zespół dworsko pałacowy z XIX wieku. Tym razem także kluczyłem kilka razy w obie strony miejscowości i o ile byłem pewien, że mam przed sobą park to nie mogłem znaleźć wjazdu do pałacu. Tym razem nie dałem za wygraną i po kilku chwilach odnalazłem między drzewami ścieżkę do ruin dworu. O historii tego miejsca można przeczytać tutaj: Historia Dworu w Bartodziejach . Napisze tylko smutną refleksje: XIX wieczny dwór przetrwał okres zaborów, obie wojny światowe i lata komunizmu a dopiero pod koniec lat 80 – tych, gdy przeszedł w ręce kolejnych właścicieli to popadł w ruinę. Po zespole parkowym też niewiele zostało, ponieważ wszystko zarosło bujną roślinnością.
Tak wyglądał pałac w Bartodziejach zanim popadł w ruinę..
Pełen zadumy udałem się w kierunku Wsoli, gdzie obejrzałem Kościół pw. Św. Bartłomieja zbudowany w latach 1918-1930. W niedalekim sąsiedztwie kościoła mieści się Muzeum Gombrowicza w pałacyku z 1914 r. w stylu klasycystycznym. Więcej o historii pałacyku we Wsoli można przeczytać tutaj: Muzeum Gombrowicza. Po krótkim odpoczynku i orientacji mapy postanawiam pojechać w stronę Taczowa, gdzie znajduje się park historyczny “Rycerze Bogurodzicy”, oraz gródek stożkowy z XII-XIV wieku.
Zanim jednak dotarłem do Taczowa to musiałem pokonać ścieżkę przez pola w okolicach lotniska w Piastowie. Okazało się po drodze, że ścieżka jest mocno zalana wodą i po przejechaniu pewnego dystansu zmuszony zostałem zawrócić. Rower po skąpaniu w głębokich kałużach zaczął wydawać przykre odgłosy, które na szczęście po jakimś czasie ustały, aż do lekko słyszalnego szumu z napędu podczas pedałowania. W takim akompaniamencie ruszyłem troszkę okrężną drogą do nowego celu mojej wycieczki. Dalsza droga mijała dość szybko po głównie asfaltowych i mało uczęszczanych wąskich drogach. Gdy dojechałem do Taczowa, tym razem na szczęście nie musiałem szukać wcześniej zaplanowanych atrakcji do zwiedzania. Wjechałem prosto do parku historycznego, który mieści się w samym środku miejscowości. W parku znajdują się historyczne obeliski, Obraz Bogarodzicy, pomniki uczestników spotkania “U Powały” z Taczowa, którzy spotkali się w 1409 roku w celu budowy mostu łyżwowego na Wiśle. Miejsce bardzo ciekawie przedstawia lokalną historię i sprawia, że każdy turysta możne zainteresować się bardziej historią regionu w którym aktualnie jest.
Z Taczowa dotarłem do Zakrzewa, gdzie obejrzałem barokowy Kościół pw. Jana Chrzciciela. Pod kościół podjechała na sygnałach straż pożarna a za nią mercedes z nowożeńcami, którzy za chwilkę wzięli udział w ceremonii ślubu. Pan młody zapewne był strażakiem i koledzy zorganizowali mu wspaniały przyjazd pod świątynie. Następnie postanowiłem dotrzeć jeszcze do Przytyka po lokalnych trasach przez Gulinek i Stefanów. Po drodze coraz częściej spoglądałem w stronę coraz niżej położonego słońca, które pomału zwiastowało zakończenie dnia. Mając w zapasie jeszcze około dwie godziny do zapadnięcia zmroku szybkim tempem odwiedziłem kolejny pałacyk mieszczący się w Zameczku pod Przytykiem. Następnie postanowiłem już wracać do Gozdu przez Suków, Kaszów, Siemiradz i Kobylnik.
Po drodze ostatnią atrakcją było odwiedzenie Regionalnego Centrum Kultury i Tradycji Wiejskiej w Kaszowie, gdzie można za darmo obejrzeć m.in. narzędzia do prac rolnych jak i rekonstrukcję wozu rodziny Flinstonów z popularnej niegdyś bajki. Oczywiście w samym Kaszowie warto także zobaczyć drewniany kościół z 1661 r. o którym pisałem przy okazji wcześniejszej wycieczki.
Podróż moją zakończyłem chwilę przed godziną dwudziestą. Cała trasa dosyć długa ale i bardzo ciekawa. Okazuje się, że nie planując wcześniej całej trasy można zobaczyć wiele ciekawych miejsc, które już teraz mogę polecić każdemu, kto poszukuje atrakcji turystycznych.