Data: 12.10.2014 r.
Białobrzegi – Mikówka – Okrąglik – Stromiecka Wola – Stromiec – Małe Boże – Boże – Stanisławów – Augustów – Budy Augustowskie – Strzyżyna – (Linia Wysiadna, czerwony szlak, Puszcza Stromiecka) – Studzianki Pancerne – (Niebieski Szlak) – Rez. „Dęby Biesiadne” im. M. Pulkowskiego – Ryczywół – Wilczkowice Górne (nad Wisłą) – (Elektrownia Kozienice) – (DK 48, las do szlaku zielonego) – Zielony Szlak Rowerowy (Puszcza Kozienicka) – Niebieski Szlak Rowerowy – „Królewski Gościniec” (Kozienicki Park Krajobrazowy) – Rez. Zagożdżon – Augustów – Rez. Zagożdżon – Czerwony Szlak Rowerowy – Diabelski Most – Rez. Ponty im. T. Zielińskiego – „Królewski Droga” – Mąkosy Stare – Goryń – Wola Goryńska – Sowie Góry – Sakinówka – Józefówek – Wierzchowiny – Kruszyna – Jeziorno – Bierwce – Biały Ług – Zawady Nowe – Franciszków (Puszcza Stromiecka) – Zagóra – Kadłubek Nowy – Kadłubek Stary – Bobrek – Brzeska Wola – Białobrzegi
- DST 119.00km
- Czas 09:00
- VAVG 13.22km/h
- VMAX 35.11km/h
- Temperatura 14.0°C
- Kalorie 6534kcal
- Podjazdy 573m
Dane pogodowe z gps: obłoki zanikające, temperatura 14.0°C, wiatr zachodni (7.4km/h), wilgotność 100%, ciśnienie 1014hPa
Od dwóch tygodni nie miałem możliwości wybrać się na rower co spowodowało, że nie mogłem doczekać się dzisiejszej niedzieli. Tradycyjnie dzień wcześniej usiadłem z mapą i zastanawiałem się w którym kierunku pokierować swój rower. Tym razem postanowiłem pojechać w stronę Ryczywołu z planem obejrzenia nieopodal płynącej Wisły. Powrotna droga miała być improwizacją z mapą w zależności od czasu i możliwości. Gdy dotarłem do królowej naszych rzek okazało się, że mam jeszcze sporo czasu i postanowiłem pojechać w stronę Puszczy Kozienickiej. Jechało się bardzo przyjemnie dlatego najdalej wysuniętym punktem dzisiejszej wycieczki był Augustów, znajdujący się w samym sercu pięknego Kozienickiego Parku Krajobrazowego. Pogoda dopisała pomimo niewielkiej ilości słońca, które raczej częściej chowało się za chmurami, niż raczyło mnie swoimi promieniami.
Zapraszam do przeczytania relacji z wycieczki podczas której miałem okazję przetestować puszczańskie autostrady rowerowe. Mowa będzie o znakowanych szlakach dla rowerzystów, które nie tylko są bardzo dobrze utrzymane (stanowią drogi pożarowe), ale także przebiegają przez bezkresne terytoria pięknej Puszczy Kozienickiej. Odwiedziłem także kilka rezerwatów przyrody.
Wyjechałem z domu ok. godziny 8:30 kierując się w stronę Mikówki. Temperatura powietrza była w granicach do 14 stopni Celsjusza, co w trakcie jazdy na rowerze powodowało uczucie lekkiego chłodu, które na szczęście oprócz poranka, pojawiło się po raz drugi jak wracałem do Białobrzegów ok. godz. 17 wieczorem. Dzień zapowiadał się wspaniale a poczucie zbliżającej się przygody dało się zauważać już od pierwszych kilometrów mojego kręcenia. Początek trasy mijał mi zaskakująco szybko, może nawet za szybko, ponieważ jadąc w zbyt szybkim tempie nie rozgrzałem odpowiednio mięśni nóg i później trochę odczuwałem ból w prawej nodze, co nie miało większego wpływu na ogólny stan zadowolenia wynikający ze świetnie zapowiadającego się niedzielnego wypadu.
W Stromcu przekroczyłem DK 48 i udałem się na północ do miejscowości o ciekawej nazwie Boże, gdzie skręciłem na wschód i odtąd przez prawie resztę dnia jechałem po terenach, na których nie miałem okazji jeszcze jeździć na rowerze.
Minąłem szybko dwie kolejne wsie: Augustów i Strzyżynę, aż nareszcie dotarłem do skraju Puszczy Stromieckiej, gdzie wjechałem na czerwony szlak pieszy nazywany Linią Wysiadną. Początkowo jechało mi się bardzo komfortowo. Po kilkuset metrach jednak droga stała się coraz bardziej wymagająca ze względu na mokry piach i dość duże koleiny, które w dodatku przykryte pożółkniętymi liśćmi doskonale się kryją. Parę razy musiałem przystanąć i wypiąć z pedałów bo w przeciwnym razie zaliczył bym glebę. Po pewnym czasie dotarłem do Studzianek Pancernych, w których miałem okazję już gościć całkiem niedawno. Po raz pierwszy wjechałem na przyjemny utwardzony dukt stanowiący drogę pożarową. Takich tras od tej pory będzie bardzo dużo i będą mnie prowadzić do czasu późnego popołudnia.
Dotarłem do skraju Rezerwatu „Dęby Biesiadne” im. M. Pulkowskiego, ale niestety nie wjechałem do środka z powodu braku ścieżki od tej strony przy której się aktualnie znalazłem. Przyjemny dukt się skończył i dalej jechałem normalnym traktem leśnym do Ryczywołu, gdzie oglądałem Kościół pw. Św. Katarzyny z XVIII wieku. W Ryczywole zrobiłem pierwsze zakupy w spożywczaku i po krótkiej przerwie udałem się w stronę Wilczkowic Górnych nad Wisłą. Spotkałem tam wielu wędkarzy. Obejrzałem z bliskiego sąsiedztwa majestatyczną Elektrownię Kozienice i po jej objechaniu dotarłem do drogi krajowej nr 79. Musiałem ruchliwą krajówką chwilkę jechać, aż skręciłem w pierwszą napotkaną leśną przecinkę. Troszkę klucząc po lesie dotarłem wreszcie do punktu odniesienia, jakim był zielony szlak rowerowy prowadzący przez Puszczę Kozienicką.
Po piachach dotarłem do krzyżówki „autostrad rowerowych”, gdzie pożegnałem się z zielonym szlakiem i wjechałem na szlak niebieski, który w rzeczywistości był drogą pożarową bardzo dobrze utwardzoną. Jechało się nim bardzo przyjemnie, momentami prędkość dochodziła do trzydziestu kilku kilometrów na godzinę. Niesamowite to uczucie gdy jedzie się przecinając pachnące puszczą powietrze. Raz na jakiś czas zrywają się ptaki uciekając w swoim tylko znanym kierunku. Wokół cisza, przyroda i piękne krajobrazy. Zacząłem spotykać też coraz większą ilość turystów pieszych i rowerowych, których mijałem po serdecznych pozdrowieniach.
Przeciąłem drugi raz dzisiaj drogę krajową nr 48 i wjechałem na Królewski Gościniec. Od tej chwili nie poruszałem się już tylko po Puszczy Kozienickiej ale wjechałem do Kozienickiego Parku Krajobrazowego. Królewski Gościniec, przez który prowadził rowerowy szlak biegł do samego serca Puszczy z pięknymi rezerwatami przyrody. Cieszyłem się z faktu, że już bardzo długo jadę przez puszczę i czerpię z tego faktu niesamowitą frajdę. Początkowo planowałem wcześniej odbić na wschód w stronę Brzózy i Głowaczowa, ale nie chciałem zrezygnować z leśnych duktów, które prowadziły mnie coraz bardziej na południe – w głąb Parku Krajobrazowego.
Dotarłem po pewnym czasie do Rezerwatu Zagożdżon, gdzie chronione są bory jodłowe, grądy i bór mieszany wilgotny. Tutaj spotkałem rowerzystę z którym chwilę porozmawiałem. Po chwili zorientowałem się, że źle ustaliliśmy patrząc na mapie kierunek jazdy w stronę Radomia, gdzie chciał dotrzeć ów rowerzysta. Pojechałem do Augustowa myśląc, że może spotkam jeszcze tego rowerzystę i powiem mu o błędnym kierunku, ale w Augustowie postanowiłem zawrócić tą samą drogą przez rezerwat, ponieważ nie było już śladu po napotkanym wcześniej rowerzyście.
Dalej pojechałem tymi samymi utwardzonymi duktami po starym historycznym trakcie – Królewskiej Drodze. Dotarłem po chwili do parkingu, gdzie rozpoczyna się ścieżka dydaktyczna „Śródborze” w której znajduje się drzewostan olsz. Zatrzymałem się przy urokliwym leśnym stawem. Dalej droga prowadziła przy skraju Rezerwatu Ponty im. T. Zielińskiego, gdzie ochroną objęte są zbliżone do naturalnych, a charakterystyczne dla Puszczy Kozienickiej zbiorowiska jodłowo – dębowe. Napotkałem piękną drewnianą kapliczkę z figurką Św. Franciszka w sąsiedztwie, której był pewien człowiek. Po krótkiej rozmowie udałem się w dalszą drogę.
Czerwony szlak rowerowy odbija z Królewskiej Drogi na prawo i dalej prowadzi do skraju Puszczy Kozienickiej i Kozienickiego Parku Krajobrazowego. W miejscowości Mąkosy Stare pożegnałem się z niezwykle wartościową Puszczą i znalazłem sklep przy którym zrobiłem drugi większy odpoczynek z uzupełnieniem wody i kalorycznych batoników. Słońce niestety powoli pochylało się coraz bardziej ku zachodniemu kierunkowi i zacząłem coraz bardziej martwić się o to czy uda mi się wrócić do domu przed zmrokiem. Przede mną była jeszcze dość długa droga i kolejne wspaniałe przygody…
Jadąc dalej czerwonym szlakiem – tylko, że teraz już niestety po asfalcie dotarłem do Gorynia. Wcześniej nakreśliłem plan powrotu i starałem się trzymać go w miarę możliwości. Dość nagle skończyła się asfaltowa droga. Powinno mnie to ucieszyć, ale niestety nie tym razem. Okazało się bowiem, że wjechałem na ścieżkę tak zapiaszczoną, że zmusiła mnie ona do zejścia z roweru i prowadzenia go przez dłuższy czas. Piachu było tak dużo, że aż zastanawiałem się, skąd go tyle naniosło. Nie zrobiłem obmiaru ale wydaje mi się, że w niektórych miejscach jakbym włożył kij to by wyszło gdzieś ze trzydzieści albo więcej centymetrów. Męcząc się raz po raz próbowałem przejechać kilka metrów i znów kończyło się na prowadzeniu roweru. Dotarłem wreszcie do krzyżówki i dalej już po mniejszych piachach pojechałem ku nowej przygodzie…
Po chwili dotarłem do kolejnej ściany lasu w którym na mapie zaznaczone jest dwanaście sztuk bunkrów. Jadąc przez tzw. Sowie Góry napotkałem jeden z tych bunkrów. Są one częścią niemieckiego poligonu artyleryjskiego, który został wybudowany i użytkowany w latach 1940 – 1944. Obiekty te wybudowane są przez Żydów z pobliskiego obozu pracy a po ich wymordowaniu (ok. 2000 ofiar, prace kontynuowali jeńcy radzieccy (700 z nich zostało pochowanych na cmentarzu w Goryniu. W niedalekiej okolicy znajdują się jeszcze inne pozostałości z okresu II Wojny Światowej: pozostałości obozu szkoleniowego Wermachtu i pozostałości niemieckiej strzelnicy. (Informacje o bunkrach) (Jakiś czas temu, miejsca te miałem okazję szukać podczas jednej z moich wycieczek rowerowych).
Minąłem kolejne miejscowości: Wierzchowiny, Kruszynę, Jeziorno aż dotarłem do południowego skraju Puszczy Stromieckiej w okolicach Franciszkowa. Dalej przez Kadłubek. Bobrek i Brzeską Wolę dotarłem o godzinie siedemnastej trzydzieści do domu.
Trasa dzisiejsza obfitowała w wiele ciekawych miejsc. Spotkałem na niej sporo osób. Nie było jednak czasu aby dłużej z nimi porozmawiać. W Augustowie odwiedziłem lokalnego artystę w jego pracowni malarskiej. Po obejrzeniu ciekawych widoczków ruszyłem dalej – a na pewno warto było by zamienić z takim człowiekiem kilka słów więcej. Przy kapliczce św. Franciszka (na Królewskiej Drodze) rozmawiałem z mężczyzną, który modlił się (jak się dowiedziałem) w intencji swojej żony. Niestety z uwagi na pędzący czas musiałem się śpieszyć i jechać dalej. W niesamowitych rezerwatach przyrody też nie zagościłem zbyt długo. Zastanawiam się jak znaleźć rozsądną granicę pomiędzy ilością obejrzanych miejsc a jakością ich oglądania i wiem, że czasami warto w niektórych miejscach zatrzymać się na dłużej nawet jeśli miało by to oznaczać skrócenie wycieczki. Ciężko jest jednak o tym pamiętać na rowerowym szlaku i człowiek jedzie dalej przed siebie – zawsze ku nowej wspaniałej przygodzie.