wedrowki.radom.pl

Dookoła Ziemi Radomskiej: Białobrzegi – Puszcza Iłżecka – Białobrzegi, 382 km

Data: 30-31.08.2024 r.

Dzień 1 – 217 km:

Białobrzegi – Brzeźce – Budy Brankowskie – Pokrzywna – Majdan – Biała Góra – Budy Grzegorzewskie – Kępa Niemojewska – Zakrzew – Stary Anielin – Rozniszew – Podbiele – Zagroby – Mniszew – Rękowice – Dwór – Kępa Skórecka – Przewóz Stary – Przewóz Tarnowski – Holendry Magnuszewskie – Kruszyn – Ostrów – Winduga – Przydworzyce – Ryczywół – Michałówka – Świerże Górne – Nowa Wieś – Holendry Piotrkowskie – Holendry Kozienickie – Samwodzie – Kępeczki – Staszów – Przewóz – Piwonia – Głusiec – Gorczaków – Zajezierze – Kamelonka – Fort – Borek – Kępa – Łaniec – Kolonia – Regów Stary – Podmieście – Kolonia Opatkowice – Oleśniak – Łęka – Jaroszyn – Góra Puławska – Sadłowice – Kolonia Nasiłów – Nasiłów – Wojszyn – Oblasy Dworskie – Janowiec – Janowice – Brześce – Lucimia – Borowiec – Chotcza Józefów – Chotcza Dolna – Górki – Białobrzegi – W Dołach – Pod Lasem – Kłudzie – Podole – Solec nad Wisłą – Podemłynie – Sadkowice Drugie – Końce – Słuszczyn – Las Gliniański – Walentynów – Podpora – Ratunek – Długowola Pierwsza – Długowola Druga – Wygoda – Gościniec – Nowa Wieś – Sikornik – Sienno – Stara Wieś – Krzyżanówka – Kochanówka – Wólka Modrzejowa – Zawały – Puszcza Iłżecka (nocleg pod leśną wiatą) 

Dzień 2 – 165 km:

Puszcza Iłżecka (nocleg pod leśną wiatą) – Kutery Gajówka Klamocha – Podlesie – Zawały – Podłaziska – Lipie – Grzybowa Góra – Skarżysko – Kościelne – Świerczek – Lipowe Pole Plebańskie – Lipowe Pole Skarbowe – Zaszosie – Komorniki – Majdów – Ciechostowice – Góra Altana 408 m. n.p.m. – Hucisko – Leszczyny – Huta – Fajków – Antoniów – Pociecha – Niekłań Wielki – Furmanów – Smug – Wólka Zychowa – Boków – Hucisko – Długa Brzezina – Ruski Bród – Kuźnica – Janów – Gałki – Wywóz Kolonia – Gielniów – Bieliny – Antoniów – Drzewica – Żdżary – Domaszno – Ossa – Błońszcze – Wandzinów – Stanisławów – Królówka – Różanna – Wielkopole – Łęgonice Małe – Nowe Miasto nad Pilicą – Wólka Magierowa – Borowiec – Waliska – Zawory – Bugaj – Gać – Ulaski Grzmiąckie – Grzmiąca – Wyśmierzyce – Borki – Białobrzegi

Statystyki:

Dystans: 382 km.

Czas jazdy w pierwszym dniu: 11h 10min

Czas jazdy w drugim dniu: 10h 01min

Średnia prędkość w pierwszym dniu: 19.1 km/h

Średnia prędkość w drugim dniu: 16.5 km/h

Maksymalna prędkość: 52,0 km/h

Ilość spalonych kalorii przez całą wyprawę: 9919

Szacunkowa ilość utraty wody: 20 464 ml

Najwyższa temperatura powietrza: 36,6

Najniższa temperatura powietrza: 14,6

Ilość obrotów korbą: 72 809

Ilość pokonanych przewyższeń: 1592 m.

Odwiedzone województwa: mazowieckie, lubelskie, świętokrzyskie, łódzkie

Dokładny ślad GPS zapisany w rowerowym urządzeniu nawigacyjnym:

Relacja:

Pomysł na podróż rowerem dookoła Ziemi Radomskiej zrodził się około dwa lata wcześniej. Wymierzyłem wtedy trasę, którą później jeszcze wielokrotnie modyfikowałem dostosowując do aktualnych potrzeb. W założeniu od początku do końca trasę chciałem pokonać w maksymalnie dwa dni z jednym noclegiem w lesie. W trasę miałem wyruszyć już w czerwcu, zaraz po zakończeniu roku szkolnego. Niestety kontuzja nie pozwoliła zrealizować mojego planu. Ostatecznie na chwilę przed końcem wakacji i ładnej pogody udało mi się wyjechać w ostatni weekend sierpnia. Już kilka dni wcześniej obserwowałem prognozy pogody. Pytań zadawałem sobie wiele: czy dam radę, jaka będzie pogoda i jak będzie wyglądał mój nocleg w lesie. Wiedziałem, że chcę nocować w ogromnym kompleksie leśnym na południe od Iłży w Puszczy Iłżeckiej z dala od cywilizacji. Ostatecznie prognozy pogody były pomyślne. Zapowiadały się słoneczne i bardzo ciepłe dwa dni bez deszczu. Miałem też świadomość, że pod koniec sierpnia dzień już znacznie się skrócił i będę musiał się spieszyć, żeby dotrzeć na nocleg przed zachodem słońca. Czy mi się udało? Jakie przygody na mnie czekały w ciągu dnia i nocy? Jeśli chcesz się dowiedzieć to zapraszam Cię do podróży razem ze mną czytając tę relację.

Wschód słońca nad drogą krajową 48 w Białobrzegach

W piątek wcześnie rano wstałem i zapakowałem rower z całym przygotowanym wieczorem ekwipunkiem do samochodu, którym dotarłem do Białobrzeg. Chwila po wschodzie słońca o godzinie 5:54 wyruszyłem ku nowej przygodzie na wschód. Już na pierwszych metrach trasy oczom moim ukazał się piękny widok wschodzącego słońca nad drogą krajową nr 48. Powietrze było rześkie a czujnik temperatury w nawigacji pokazywał ok. 15 stopni Celsjusza. Szybko wyjechałem z Białobrzeg i dalej przez dobrze mi znane Brzeźce pojechałem mijając urokliwie tereny Zapilcza w stronę wschodzącego słońca. Za wsią Pokrzywna wjechałem w las i skierowałem się na północ w stronę rezerwatu Majdan, który minąłem jadąc szybko drogą szutrową. Początkowo drga była bardzo terenowa. Mijałem jeszcze senne letniskowe miejscowości: Białą Górę i Kępę Niemojewską. Jechałem wzdłuż rzeki Pilicy, która za kilka kilometrów wpadała do królowej Polskich rzek: Wisły. Słońce coraz mocniej ogrzewało powietrze a ja zdjąłem ocieplające mnie rękawki. W okolica Mniszewa skręciłem w prawo i kierowałem się już wzdłuż Wisły drogami gruntowymi i asfaltowymi. Pokonywałem wały przeciwpowodziowe, które były raz zarośnięte trawą a raz przejezdne, lub zjeżdżałem na dół i wtedy poruszałem się po różnego rodzaju płytach lub szutrach mijając niezliczone ilości małych miejscowości i sadów. W oddali widziałem już elektrownię koło Kozienic. Raz na jakiś czas zatrzymywałem się, żeby uzupełnić szybko utracone kalorie, lub wodę. Około 80 kilometra czułem pierwsze zmęczenie nóg. Uzupełniłem wodę i zjadłem kaloryczne przekąski i mięśnie nóg zaczęły dalej pracować na zadawalającym poziomie.

Minąłem Magnuszew i wspomnianą wcześniej elektrownię w Świerżach Górnych. Szybko zrobiło się upalnie a termometr wskazał 36,6 stopni Celsjusza. Od tej pory zatrzymywałem się już tylko w cieniu. Wypiłem już prawie dwa litry wody z dwóch bidonów i zacząłem rozglądać się za sklepem. Długo go nie było, aż w końcu dotarłem do wsi Borek za Zajezierzem. Uzupełniłem wodę w bidonach, kupiłem coś do jedzenia i ruszyłem dalej. Jeszcze przed Górą Puławską trafiłem na ładną wiatę, gdzie kilka minut po godzinie 13 odpocząłem. Moim kolejnym pośrednim celem stał się Janowiec, gdzie w pobliżu zamku chciałem zjeść obiad. Kolejne kilometry mijały mi szybko i przyjemnie, ponieważ trasa teraz prowadziła wśród lasów w okolicy Wisły. Po dłuższym czasie mocno po godzinie piętnastej dotarłem wreszcie do Janowca. Kupiłem bilet wstępu na zamek, który w pośpiechu zwiedziłem i postanowiłem przygotować obiad.

Przerwa na obiad w Janowcu

Na tę wyprawę zabrałem ze sobą posiłki liofilizowane, do których potrzebowałem wrzątku. Miałem ze sobą małą butlę z lekkim kartuszem. Rozpakowałem wszystko w parku przy zamku i włożyłem tabletkę z izotonikiem do butelki z wodą i szybko się zorientowałem, że nie mam czystej wody na obiad. Ten błąd kosztował mnie stratę czasu na ponowne pakowanie wszystkiego i podjechanie do kasy muzeum zamkowego po zakup wody. Gdy drugi raz rozłożyłem się ze wszystkim to przyszedł strażnik, którego zapytałem się, czy mogę tu zagotować wodę, niestety okazało się, że nie można używać otwartego ognia na ternie parku przy zamku i ponownie musiałem wszystko spakować i udać się do wiaty turystycznej przed wejściem do parku. Kosztowało mnie to kolejne cenne minuty. Ale za trzecim razem przez nikogo już nie niepokojony szybko zagotowałem wrzątek, zalałem nim liofilizowany pełnowartościowy obiad i po dziesięciu minutach już mogłem go zjeść. W między czasie ładowałem powerbankiem telefon i radar w rowerze, wyczyściłem i nasmarowałem napęd w rowerze. Po godzinie szesnastej szybkim zjazdem w dół ul. Radomskiej pojechałem ku nowym przygodom.

Od tej pory poruszałem się coraz bardziej na południe, gdzie dopiero w Solcu nad Wisłą zacząłem oddalać się od naturalnej granicy Ziemi Radomskiej jaką jest na wschodzie Wisła. Jechałem już na zachód i coraz bardziej było to widoczne po obniżającym się słońcu. Temperatura powietrza też zaczynała spadać, dzięki czemu jechało się nieco lżej. Po dłuższym czasie dotarłem do Sienna. To duża miejscowość w której kusiły mnie Żabka i inne sklepy ale zatrzymałem się dopiero na niewielkiej stacji benzynowej, gdzie kupiłem słodką przekąskę i wodę. Byłem coraz bliżej Puszczy Iłżeckiej i mojego noclegu. Cieszyłem się, że za chwilę spotkają mnie kolejne przygody z urządzaniem noclegu w środku lasu. Niestety słońce coraz szybciej obniżało się ku horyzontowi i nieuchronnie zbliżała się godzina 19:30 po której miało słońce już całkiem schować się za widnokręgiem.

Zachód słońca przed Puszczą Iłżecką

Za miejscowością Zawały wjechałem do monumentalnego lasu, który ciągnie się przez kilkadziesiąt kilometrów na zachód łącząc się z innymi kompleksami leśnymi. Wiedziałem, że do zaplanowanego miejsca, gdzie chciałem spędzić noc jest już niedaleko bo ok. 15 kilometrów. W lesie byłem już po zachodzie słońca i od raz zrobiło się ciemniej. Początkowo jechałem dobrze utrzymanymi wąskimi i asfaltowymi drogami technicznymi. Niestety po kilku kilometrach nawigacja skierowała mnie w prawo na zwykłą leśną drogę, którą przez następne 10 km. miałem dotrzeć w okolice punktu noclegu. Była już godzina 20 i całkiem ciemno. Włączyłem oświetlenie i okazało się, że teren po którym się poruszam jest bardzo wymagający: dużo korzeni, gałęzi i miejscami piachu na którym kilkakrotnie bym się wywrócił. Tempo jazdy spadło do ok. 5-8 km/h. Szybko się zorientowałem, że w takim tempie dotrę na nocleg za ok. 2 godziny, gdzie czekało mnie jeszcze założenie obozu. Planowałem spać pod tarpem na materacu. Po chwili podjąłem decyzję, że skorzystam z planu B. Jeszcze przed wyjazdem zorientowałem się, gdzie w okolicy kilkunastu kilometrów znajdują się, różne wiaty dające schronienie. Zdecydowałem się dojechać do najbliższej znajdującej się ode mnie w odległości ok. 3 km. Wróciłem na wąską asfaltową ścieżkę i jechałem przed siebie. Gdy okazało się, że wiaty nie ma i nie ma. Zatrzymałem się i zauważyłem, że zamiast jechać w stronę wiaty to się od niej oddalam. Szybko naprawiłem swój błąd nawigacyjny i dotarłem do wiaty ok. godziny 20:30 po ponad 11 godzinach całodziennej jazdy.

Zaznaczone na mapie miejsce noclegu w Puszczy Iłżeckiej
Miejsce noclegu w samym środku Puszczy Iłżeckiej

Doceniłem tą decyzję po chwili gdy mogłem skorzystać ze stołów i ławek, wszystko wypakować i rozłożyć na podłodze tarp  i materac. Zrobiłem herbatę i zalałem wrzątkiem gotową kaszkę mannę. Wcześniej wysłałem pinezkę do mapy swoim bliskim oznaczając miejsce, gdzie planuję spędzić noc. Zasięg sieci komórkowej był bardzo słaby ale wiadomości docierały. Przed snem poszedłem jeszcze ok. 50 metrów od noclegu zawiesić na drzewie torbę z jedzeniem, żeby nie wabiła zwierząt, które mogłyby mnie w nocy budzić. Wróciłem i ok. godz. 22 położyłem się spać.

Czy byliście kiedyś w środku lasu w nocy zupełnie sami? No może oprócz zwierząt jak nikogo więcej wokół Was nie ma, lub zdaje się Wam, że nikogo więcej nie ma?. Zanim zamknie się oczy wyobraźnia zaczyna działać i podsuwać różne myśli słysząc co chwila jakieś odgłosy z najbliższej okolicy. Zorientowałem się, że z drzew co jakiś czas coś spada: szyszka albo gałąź a odgłosy łamiących się patyków to nie ludzie skradający się kilka metrów ode mnie tylko zapewne jakieś leśne nieduże zwierzęta. W takiej atmosferze mocno zmęczony zacząłem pomału przysypiać aż tu nagle… słyszę jakby we śnie wycie… było to wycie w oddali, które z chwili na chwilę się nasilało i do jednego dochodziły kolejne. Rozbudziłem się już na dobre zanim porządnie zdążyłem zasnąć i dotarło wreszcie do mnie, że mogą to być wilki. Na początku myślałem, że może to jakieś psy, ale doskonale widziałem, że najbliższe miejscowości znajdują się w odległości ok. 5 kilometrów z każdej strony albo i więcej. Tym bardziej, że wycie stawało się coraz głośniejsze.. i bliżej mnie, troszkę przestraszony nie mogłem zasnąć. Wreszcie udało mi się zasnąć, kiedy wycie wilków się powtórzyło ale z drugiej strony mojego noclegu. Znowu się obudziłem i już byłem pewien, że to wilki, które się przemieściły w promieniu kilku kilometrów ode mnie. Po jakimś czasie wycie wilków ustało a ja usnąłem. Jeszcze później przez sen słyszałem wyjące wilki ale tym razem już bardzo daleko. Od tej pory już spałem mocniej przez ok. cztery godziny. Obudziłem się po godzinie czwartej, gdy było jeszcze ciemno i już nie mogłem zasnąć. O godzinie piątej zacząłem zwijać cały sprzęt, zrobiłem śniadanie: zagotowałem wrzątek na gotowe płatki błyskawiczne, herbatę, zjadłem batonika, wyczyściłem i nasmarowałem napęd w rowerze i kilka chwil po godzinie szóstej ruszyłem ku nowej przygodzie. Zastanawiające było to, że nad ranem nie słychać było w lesie prawie żadnych ptaków, które w czerwcu pewnie nie dawałyby spać już od ok. 2 lub 3 w nocy. Słyszałem jedynie pohukiwanie puszczyka.

Droga do wywozu drewna w Puszczy Iłżeckiej

Zanim jeszcze ruszyłem, zadawałem sobie wiele pytań: czy dam radę, jaki będzie ten drugi dzień? Powietrze było chłodne, temperatura powietrza wynosiła 14,6 stopni Celsjusza. Słońce zaczęło mozolnie wznosić się nad horyzontem za moimi plecami. Jechałem dalej na zachód. Musiałem dotrzeć w okolice noclegu i znaleźć zaplanowany ślad trasy na dzień 2. Postanowiłem jednak po chwili od razu dotrzeć do miejscowości Lipie, ponieważ nie było już sensu kierować się na miejsce noclegu w pierwszej wersji planu. Przede mną był dzień bardzo wymagający. Miałem przed sobą bardziej terenową trasę i dużo więcej podjazdów. Patrząc na mapę to cała trasa miała przebiegać praktycznie przez lasy. Minąłem kilka kilometrów po lewej stronie Starachowice i Wąchock. Kierowałem się lekko na północ docierając do Skarżyska Kościelnego, gdzie około godziny dziewiątej, znalazłem pierwszy sklep. Był to dobrze zaopatrzony minimarket. Kupiłem solidne śniadanie: kanapki, napój z kofeiną, bułki na dalszą drogę i banana oraz wodę. Z części wody skorzystałem i umyłem mocno zakurzone bidony oraz ręce i twarz. Najedzony ruszyłem dalej.

Przede mną były wzgórza niekłańsko-bliżyńskie z najwyższym wzniesieniem Górą Altaną (408 m. n.p.m.). Minąłem Lipowe Pole, trasę kolejową i ekspresową a za Ciechostowicami skręciłem w prawo i zaczął się podjazd drogą leśną na wspomnianą wcześniej górę. Po kilku chwilach osiągnąłem zamierzony cel i pomału na hamulcach zacząłem zjeżdżać w dół. Bałem się, żeby nie uszkodzić o ostre krawędzie kamieni opon i po kilku po pewnym czasie zjechałem do Huty, gdzie zacząłem podjeżdżać asfaltem pod kolejną górkę z której za plecami rozpościerał się przepiękny widok na lasy przysusko-szydłowieckie. Jechałem dalej uzupełniając płyny i utracone kalorie. Dotarłem do Niekłania pokonując kolejne wzniesienia. Trudy trasy drugiego dnia dawały się coraz bardziej we znaki. Prędkość malała. Zmęczone nogi nie podawały już jak dzień wcześniej. Coraz częściej zacząłem myśleć o obiedzie, który zaplanowałem na przerwę w okolicy zamku w Drzewicy.

W miejscowości Hucisko skręciłem z nowego asfaltu w drogę gruntową ale szybko okazało się, że trasa przeze mnie wytyczona niestety jest nieprzejezdna i bardzo zarośnięta. Musiałem szybko ją zmodyfikować. Jechałem dalej asfaltem aż do Ruskiego Brodu, gdzie dalej w Janowie skręciłem na szutrową leśną drogą w lewo. Przede mną były kolejne podjazdy i zjazdy aż dotarłem do zaplanowanego śladu trasy w okolicy rezerwatu Puszcza u źródeł Radomki. Dobry szuter po pewnym czasie się skończył i zaczęły się pierwszy raz dłuższe piachy przez które musiałem prowadzić rower. Spotkałem po drodze z naprzeciwka pracownika lasów z dwoma psami. Ucieliśmy sobie krótką pogawędkę i ruszyłem dalej. Piachy po pewnym czasie się skończyły i jadąc terenowymi drogami dotarłem do miejscowości Gałki, gdzie wjechałem na asfalt. Po drodze szybko minąłem Gielniów, Bieliny i dotarłem do upragnionej Drzewicy, gdzie przy zamku w okolicach mostu i rzeki Drzewiczki zrobiłem przerwę obiadową. Tym razem już szybko ugotowałem wrzątek, zalałem kolejny posiłek liofilizowany, wyczyściłem napęd, podładowałem telefon i ok. godziny szesnastej ruszyłem dalej.

Zamek w Drzewicy i przerwa na obiad

Miałem świadomość, że wkraczam w kulminacyjny moment mojej wycieczki, z każdym kilometrem zbliżałem się do ostatniego odcinka trasy: w okolicy Nowego Miasta nad Pilicą skręciłem na wschód i kierowałem się już w stronę mety wycieczki. Nie zdawałem sobie sprawy, że przede mną jeszcze sporo trudnych odcinków trasy. Wcześniej zaczął zrywać się coraz większy wiatr z północnego wschodu utrudniający jazdę. Jechałem już przez Puszczę Pilicką. W miejscowości Waliska obejrzałem urokliwy zabytkowy drewniany kościół i po chwili skręciłem w lewo na szutrową drogę do wywozu drewna z lasu. Droga niestety szybko się skończyła a nowa była bardzo bogata w piach, po którym nie dało się jechać. Ta sytuacja ciągnęła się przez kilka kilometrów. Do celu zostało już tak niedaleko a ja musiałem zejść z roweru i pchać rower przez piach. Po około godziny pchania znalazłem się wreszcie na upragnionym asfalcie, którym dotarłem do Ulasek Grzmiących i Grzmiącej. Dalej już drogą krajową 48 przez Wyśmierzyce dotarłem o zachodzie słońca ok. godz. 19:25 do Białobrzeg. Udało się ukończyć trasę i po przejechaniu ponad 382 kilometrów dotrzeć do celu podróży. Szczęśliwy ale i bardzo zmęczony zapakowałem rower do bagażnika auta i wróciłem do Radomia.

Koniec trasy po dwóch dniach i przejechanych 382 km.

Podsumowując była to niesamowita wycieczka. Udało mi się w tak krótkim czasie okrążyć Ziemię Radomską w jej niepełnych granicach. Moja trasa nie uwzględniła terenów na północ od rzeki Pilicy. Chciałem tą trasą przemierzyć tereny do których ograniczały się moje wycieczki opisywane od 2006 roku. Wydolnościowo dałem radę, nie bolały mnie nogi a na drugi dzień nie miałem zakwasów. Podejmowałem dobre decyzje balansując na granicy zapotrzebowania kalorycznego regularnie co około dwie godziny przyjmując niewielki posiłek a co godzinę nawadniałem się na przemian wodą i izotonikiem. Gorzej było ze zmęczeniem wynikającym z małą ilością snu. Cieszę się, że udało mi się osiągnąć zaplanowany cel i przeżyć wspaniałe przygody. Chciałbym, żeby ta wycieczka zakończyła moje wieloletnie lokalne podróże z publikowaniem relacji za pośrednictwem tej strony. Oczywiście nie zamierzam kończyć mojej przygody podróżowania po okolicach Radomia a jedynie zakończyć tworzenie relacji. Jest jeszcze wiele miejsc do odkrycia i promowania. Zachęcam Was do poznawania naszej pięknej Ziemi Radomskiej bo naprawdę warto.