Data: 19.08.2015
Białobrzegi – Sucha – Dąbrówka – Stawiszyn – Branica – Smardzew – Radzanów – Bukówno – Czarnocin – Ocieść – Grabowska Wola – Mokrzec – Wir – Wirówek – Jamki – Dębiny – Podłąki – Krajów – Romualdów – Zagórze – Skrzynno – Wydrzyn – Ruszkowice – Topornia – Przysucha – Skrzyńsko – Janików – Rudnik – Brogowa – Rusinów – Wola Gałecka – Nieznamierowice – Drążno – Sulgostów – Kadź – Łojków – Potworówek – Potworów – Wymysłów – Grabowa – Grabowska Wola – Ocieść – Grotki – Kozłów – Bukówno – Radzanów – Zacharzów – Błeszno – Olszanka – Marianka – Branica – Stawiszyn – Dąbrówka – Sucha – Białobrzegi
Wakacje mijały, a ja przez dłuższy czas nie jeździłem na rowerze. Jak tylko ustały ostatnie upały, postanowiłem wybrać się na kolejną wycieczkę. W chłodny sierpniowy poranek po godzinie ósmej skierowałem koła swojego roweru na południe. Niebo z samego rana było bezchmurne i takie też pozostało już do końca tego dnia. Temperatura powietrza wynosiła ok. 15 stopni Celsjusza. Dzień wcześniej zaplanowałem, że chcę dotrzeć do Przysuchy. Gdy wyjechałem z domu, to czułem chłodne powietrze, które wraz z oporem powietrza wydawało się jeszcze bardziej rześkie. Równocześnie z pokonywanymi kilometrami miałem świadomość tego, że chłód niebawem minie a sierpniowe słońce ogrzeje jeszcze mnie dość mocno. Miałem także świadomość wzmagającego się od wschodniej strony wiatru, który będzie mi towarzyszyć przez cały dzień, a chwilami nawet mocno utrudni jazdę rowerem.
Szczęśliwy, że mogłem udać się w tę podróż, jechałem beztrosko przed siebie. Początkowo szybko mijałem miejscowości dobrze przecież już przeze mnie poznane podczas wcześniejszych wycieczek. Nawet nie zauważyłem, kiedy dotarłem do Radzanowa. Tam pierwszy raz zorientowałem mapę, zrobiłem kolejny raz fotografię kościoła i pojechałem dalej. Dopiero za Bukównem wjechałem na drogę, którą jeszcze nie jechałem i od tej pory cały czas poznawałem nowe tereny. Od czasu do czasu zatrzymywałem się, by zrobić kilka fotografii lub zorientować kolejny raz mapę i podjąć decyzję, jak jechać dalej.
Za Grabowską Wolą przeciąłem drogę wojewódzką nr 740 i udałem się w kierunku południowym. Mijałem kolejne miejscowości i pola plantacji papryki. Wjechałem do ciekawej wsi o nazwie Wir i miałem wrażenie, jakbym faktycznie znalazł się w jakimś wirującym kotle z powodu bardzo silnego wiatru. Nie pamiętam, czy kiedyś jechałem przy tak silnym wietrze. Momentami myślałem, że mnie zdmuchnie z roweru. Wiejący wiatr tworzył specyficzny hałas, który nieco utrudniał jazdę. W Wirze zatrzymałem się przy obelisku upamiętniającym powstańców styczniowych i pojechałem dalej.
Za wsią Dębiny skończyła się droga asfaltowa i dalej przez kilka kilometrów jechałem szutrowym traktem przez okoliczne pola. Po pewnym czasie dotarłem do Skrzynna. Odwiedziłem znajdujący się na szlaku rodu Kochanowskich późnorenesansowy Kościół pw. św. Szczepana z pierwszej połowy XVII wieku. Przez chwilę chciałem jechać przez Zbożenną wzdłuż drogi krajowej, ale zrezygnowałem z tego pomysłu ze względu na bardzo duży ruch samochodów ciężarowych. Zawróciłem i przez Wydrzyn oraz Ruszkowice dotarłem do Toporni. W miejscowości tej znajduje się ośrodek wypoczynkowy i zalew o powierzchni 5 ha nad rzeką Radomką. Miejsce to bardzo miło wspominam z czasów dzieciństwa, kiedy wraz z rodzicami i siostrą spędzaliśmy tam wolny czas. Zatrzymałem się przy barze pod parasolami na krótki posiłek. Następnie udałem się na wyspę, a potem pojechałem do Przysuchy.
Należy nadmienić, że w Przysusze byłem nie pierwszy raz, chociaż moja ostatnia wizyta w tym miasteczku miała miejsce dość dawno. Przyznam, że miasto zrobiło na mnie pozytywne wrażenie. Choć liczne uliczek jednokierunkowych utrudniały mi trochę jazdę, to i tak bez problemu dotarłem do najciekawszych miejsc. Obejrzałem Kościół pw. św. Jana Nepomucena wybudowany w latach 1780-1786, następnie odwiedziłem rynek z ładną fontanną i ciekawym pomnikiem Oskara Kolberga siedzącego na ławeczce. Obejrzałem Dwór Dembińskich z XIX wieku, w którym znajduje się Muzeum im. Oskara Kolberga. Duże wrażenie na mnie zrobiła także monumentalna klasycystyczna synagoga z końca XVIII wieku.
Z Przysuchy wyjechałem ok. godziny trzynastej w kierunku Skrzyńska, gdzie zatrzymałem się na dłużej przy późnobarokowym Sanktuarium Matki Bożej Staroskrzyńskiej wybudowanym w latach 1760-1768. Duże wrażenie na mnie zrobiła Polska Droga Krzyżowa, znajdująca się wokół budynku świątyni. Obok rzeźb przedstawiających Mękę Pana Jezusa umieszczono tabliczki z opisem najważniejszymi wydarzeniami w historii naszego kraju.
Ze Skrzyńska ruszyłem początkowo drogą wojewódzką nr 727 w kierunku północnym do miejscowości Janików, gdzie odbiłem na północny zachód, aby po pewnym czasie dotrzeć do miejscowości gminnej Rusinów. Tutaj miałem nadzieję obejrzeć pałac z drugiej połowy XVIII wieku, niestety zamknięta brama uniemożliwiła mi realizację tego celu. W miejscowości tej zobaczyłem drewniany Kościół p.w. Świętych Apostołów Piotra i Pawła wybudowany w latach 1925 – 26. Jest on niestety w bardzo kiepskim stanie, gdyż w jego bliskim sąsiedztwie powstał nowy kościół, a ten stary zaniedbano.
Z Rusinowa dotarłem do Nienzamierowic, gdzie znajduje się Muzeum Wsi (chyba) w miejscu starej plebani przy zabytkowym Kościele pw. św. Andrzeja Apostoła z XV wieku, który przebudowano w wieku XX. Następnie udałem się w podróż powrotną w kierunków północno wschodnim. Wiatr coraz bardziej potęgował swoją siłę i utrudniał jazdę na rowerze. Często zwalniałem, gdyż zmęczenie dawało się we znaki. Planowałem trasę tak, aby była jak najkrótsza i w miarę możliwości różniła się od tej, którą pokonałem udając się do Przysuchy. Po pewnym czasie dotarłem do Potworowa, gdzie uwieczniłem Kościół pw. św. Doroty. Dalej jechałem wzdłuż drogi wojewódzkiej nr 740 po chodniku aż do skrzyżowania w Grabowej.
Odtąd moja podróż mijała mi bez dłuższych postojów. Do domu dotarłem około godziny 19.00. Chociaż była to długa jazda wyprawa rowerowa, to byłem bardzo szczęśliwy, gdyż udało mi się zrealizować założone cele i obejrzeć wiele ciekawych miejsc. Szkoda, że w Toporni nie udało mi się wykąpać w zalewie, ale może zrobię to przy następnej okazji.. Całą wycieczkę podsumować muszę jako udaną. Zdarzały się oczywiście incydenty z psami, które najczęściej w wylegiwały się na jezdni i musiałem użyć sprawdzonej taktyki, która polega na tym, że schodzę z roweru i powoli mijam psa, który najczęściej nie atakuje i sam ucieka. Na tym kończę relację zachęcając wszystkich do odwiedzenia Przysuchy i jej okolic, bo to bardzo ciekawe miejsca warte naszej turystycznej uwagi.
Mapka (ślad GPS)