wedrowki.radom.pl

Radom – Gutów – Radom 35 km 03.VIII.2006

      Po krótkim namyśle powstał pomysł . Jeden z wielu, bo pomysłów to nigdy nam nie brakowało. Była tylko nutka niepokoju czy dojdzie do jego realizacji. Z drugiej strony cóż mogło nie wypalić?

Obudziłem się za 15 siódma … gdybyśmy byli uzależnieni od autobusu to już bym zaspał. Na szczęście tym razem miał to być wypad rowerowy. Po niedługim czasie przyjechał po mnie kolega, słynny twórca tej strony, na łamach której mam nadzieję zamieścić to opowiadanie.

Wyjechaliśmy po ósmej. Pogoda zapowiadała się wspaniale, dlatego humor nam dopisywał. Z ciekawością w oczach, co zobaczymy za każdym kolejnym zakrętem przejechaliśmy przez Wacyn i Janiszew. Kilka metrów za Janiszewem ww. kolega postanowił zrobić postój i zorientować mapę. To był dobry pomysł, ponieważ wybraliśmy ciekawszą drogę wiodącą przez pola i lasy.

W leśnym otoczeniu postanowiliśmy zjeść śniadanie , a przynajmniej ja, ponieważ czułem straszne ssanie.. Droga do rz. Radomki minęła nam szybko. Pochłonięci rozmową zapomnieliśmy o postojach, aż do chwili gdy naszym oczom ukazał się most. Obaj dumni uwieczniliśmy ten fakt, że dotarliśmy. Po chwili okazało się, że pośpieszyliśmy się odrobinę, ponieważ rzeka, którą założyliśmy, że przekroczymy znajdowała się 50 metrów dalej..

Powoli udaliśmy się w kierunku pierwszej wsi za rzeką. Po drodze mijaliśmy pokaźnych rozmiarów stawy hodowlane, o których bogactwie świadczyły odgłosy skaczących ryb.

W Jankowicach nie pozwoliliśmy na przeoczenie takich okazji jak przyjrzenie się stadku bocianów, następnie obserwacji kościoła, a szczególnie bramie wejściowej, która pełniła również rolę dzwonnicy. Następna przeprawa miała być w Gutowie. Niestety zajęci rozmową przeoczyliśmy drogę prowadzącą do mostu i zgubiliśmy się. Po zorientowaniu mapy zdecydowaliśmy powrócić, bo nie podobała się nam wizja powrotu wzdłuż trasy E 7.

Nie wiem jak mogliśmy przeoczyć tak wielkie skrzyżowanie.. Pewni, że jedziemy właściwą drogą raźno pedałowaliśmy. Po drodze zatrzymała nas blisko stuletnia figurka. Wydaje mi się, że był to jakiś pomnik miejscowego proboszcza, albo prędzej jakiegoś świętego przebranego za księdza.. Nie wiem znawcą nie jestem, a dalej brnął nie będę w swych domysłach.

Ostatnią atrakcją tej wycieczki było przekroczenie Radomki. Po krótkiej obserwacji rzeki udaliśmy się w kierunku Radomia. Od Dąbrówki była to już kwestia 30 minut.

Cieszę się, że udało nam się ‘wyskoczyć’. Taka wyprawa znakomicie poprawiła nastrój. Uważam, że jest to miła alternatywa dla siedzenia przy komputerze, czy gdzieś pod blokiem.

Sądzę, że będę pojawiał się w relacjach Karola, szczególnie, że są wakacje.

Ukasz

map6